wtorek, 30 października 2012

Coś dla miłośników gotowanej marchewki - Marchewka Na Jarzynkę :)

Wydaje mi się, że w kwestii gotowanej marchewki nie ma półśrodków. Albo ktoś ją kocha, albo nienawidzi.  Ja zdecydowanie zaliczam się do tych pierwszych, pod warunkiem, ze jest bez groszku. Wiem, że z groszkiem wygląda ładniej, ale ja wolę samą. Całe szczęście mój Misiek również za nią przepada, więc absolutnie nie muszę się ograniczać :) Przygotowanie jej jest szybki, proste i bardzo tanie, czyli tak jak studenci lubią najbardziej.

Skład:

1 kg marchwi
1 szklanka wody
1-2 kostki rosołowe.
1 łyżka mąki
1-2 łyżeczki cukru
szczypta pieprzu

Przygotowanie:

Marchew obieramy, myjemy i kroimy w średniej grubości kostkę. Wodę doprowadzamy do wrzenia, rozpuszczając w niej uprzednio 1- 2 kostki rosołowe. Na wrzątek wrzucamy pokrojoną marchewkę i gotujemy na wolnym ogniu . Z reguły trwa to ok. 20-30 minut, trzeba w trakcie próbować czy marchewka robi się już miękka. Pod koniec gotowania dodajemy cukier. Oczywiście podane proporcje przypraw są orientacyjne. Musicie po prostu doprawić ją do smaku. Do kubeczka odlewamy nieco sosu z marchewki i dodajemy płaską łyżkę mąki. Dokładnie mieszamy, aby mąka dobrze połączyła się z sosem i dodajemy do marchewki. Jeszcze chwilę gotujemy, a następnie zdejmujemy z palnika.

Ja lubię taką marchewkę nawet solo, jednak świetnie współgra z ryżem, kaszą i tradycyjnym kotletem lub pulpetem. Swojski, domowy obiadek.
Pycha !

Kaczka

poniedziałek, 29 października 2012

Pasta z makreli i jajek czyli pyszne śniadanie dla dwojga :)

Sobota to u mnie ostatnio dzień siedzenia w garach szczególnie gdy na sobotniej kolacji ma znaleźć się mój facet i zostać do niedzielnego wieczora :) Nie inaczej było w tym tygodniu. Jaki był mój repertuar ?
Kolacja - pizza domowej roboty, która w moim studenckim, gazowym piekarniku udaje się wielokrotnie lepiej niż w pizzerii. Pizza zostanie zaprezentowana, ale dokumentacja fotograficzna jest delikatnie mówiąc, mało urocza. Głodny człowiek z trzęsącą ręką stanowczo nie powinien robić zdjęć :)
Deser tym razem był szybki i znów jabłkowy. Ciastka francuskie to coś co kocham zarówno na ciepło i na zimno, ale o tym innym razem. Obiad był klasyczny - barszcz czerwony i krokiety, tego też możecie spodziewać się niedługo na blogu.
Dziś jednak o moim śniadaniowym przeboju. Mój najlepszy kumpel, z którym ostatnio nawet mieszkam wyczarował niedawno pastę z makreli i jajek, była tak boska, że stwierdziłam, że nie będę gorsza i uraczę mojego Miśka właśnie takim śniadankiem. Poprosił o porcję na wynos, więc nieśmiało stwierdzam, że również Wam do gustu przypadnie.

Skład:

1 średnia makrela
5 - 6 jajek
3-4 średnie ogórki konserwowe
1 mała cebula, najlepiej biała
mały pęczek szczypiorku
odrobina soli
sporo pieprzu
3 łyżki majonezu

Przygotowanie:

Makrelę obieramy dokładnie z ości i wszelkich niepotrzebnych śmieci, rozdrabniając po drodze na drobniutkie kawałeczki. Jajka gotujemy na twardo, studzimy i drobno siekamy. Ogórki obieramy ze skórki i również bardzo drobniutko siekamy. Tak samo postępujemy z cebulką i szczypiorkiem. Doprawiamy do smaku uważając na ilość soli. Wędzona ryba i majonez są naprawdę wystarczająco słone. Całość zaciągamy majonezem i dokładnie mieszamy. Pasta jest szczególnie pyszna na drugi dzień. Smakuje zarówno z razowym chlebem jak i z pszennymi tostami. Już na samą myśl mam ochotę na więcej ! Dodatkowo jest zdrową i ciekawą alternatywą dla nudnej, codziennej wędliny.
Polecam jeść we dwoje, wtedy zapach wędzonej rybki nie jest tak upierdliwy :D

Kaczka

piątek, 26 października 2012

Pieczone ziemniaki - niekwestionowany choć najprostszy hit mojej kuchni nawet w czasie postu

Odkąd na studiach przygarnęłyśmy kuchenkę od sąsiadów, która posiada sprawny piekarnik gazowy to mogę śmiało powiedzieć, że jestem mistrzem w robieniu pizzy i właśnie pieczonych ziemniaków. Temperatura, jaką uzyskuje się w tym piekarniku jest wprost kosmiczna, nie ważne czy ma się silikonowe rękawice, czy po 3 pary zwykłych rękawic kuchennych - i tak można się poparzyć. Jednak końcowy efekt jest tak pyszny, że nawet obolałe i czerwone paluchy nie są w stanie odebrać mi przyjemności z konsumpcji.
Oczywiście do pieczonych ziemniaków nie trzeba mieć od razu starożytnego piecyka, podobny efekt uzyskamy także w elektrycznym, radzę jednak wybierać najwyższą z możliwych temperatur plus termoobieg.


Skład ( na dwie osoby ):

10 - 12 dorodnych ziemniaków
3-4 łyżki oleju
3-4 ząbki czosnku
pół łyżeczki oregano
pół łyżeczki tymianku
szczypta gałki muszkatołowej
1/4 łyżeczki pieprzu
pół łyżeczki soli

Przygotowanie:

Ziemniaki obieramy i płuczemy w zimnej wodzie. Osączamy. Kroimy w łódeczki. Olej mieszamy z ziołami i przyprawami oraz przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Polewamy pokrojone ziemniaki i dokładnie mieszamy, aby przygotowany sos dokładnie pokrył wszystkie kawałki. Ziemniaki wykładamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i pieczemy w remp. 220 - 230 stopni C z termoobiegiem ok. 30 minut, a w zasadzie dotąd, aż będą przyrumienione i miękkie. Ciężko podać dokładny czas ponieważ ziemniak ziemniakowi nie równy i dużo zależy od odmiany.
Niecierpliwcy mogą wstępnie podgotować ziemniaki i dopiero polać sosem i upiec, ja jednak wolę wersję pieczoną od początku.
Świetnie smakują np. z kotletem po hawajsku, o którym w którejś z kolejnych notek.

Miłego weekendu Miśki !

Kaczka


środa, 24 października 2012

Polędwiczka z sosem pieczarkowym

Były polędwiczki z kurkami, a teraz będą z pieczarkami. Grzybów w lesie co raz mniej, na bazarku spory wybór, ale jeśli widzę pieczarki w cenie 5zł i zmaltretowane podgrzybki za 20zł to jednak zostanę przy tych pierwszych. Lubię jeść więc niespecjalnie na tym oszczędzam, ale jednak studencki budżet nie pozwala za bardzo szaleć. Poza tym dawno nie jadłam, a lubię, więc padło na pieczarki.

Skład:
1 polędwiczka wieprzowa
10 pieczarek
3 łyżki śmietany
łyżeczka mąki
sól, pieprz
masło
sok z cytryny




Wykonanie:
Polędwiczkę kroimy w dość grube (ok 2 cm) plastry i rozbijamy. Ja robię to ręką ponieważ użycie tłuczka do tak delikatnego mięsa to trochę barbarzyństwo. Następnie solimy i pieprzymy każdy kawałek z obu stron, obsmażamy na maśle i przerzucamy do garnka i dusimy. Na tym samym tłuszczu smażymy pokrojone w plasterki i skropione sokiem z cytryny pieczarki, po czym dodajemy śmietanę wymieszaną z mąką. Przygotowany sos doprawiamy solą i pieprzem i dodajemy go do polędwiczek. Dusimy jeszcze chwilkę.


Zając

poniedziałek, 22 października 2012

Sałatka z resztek czyli sposób na drób z zupy

Nie lubię gotowanego mięsa drobiowego. Wiem, że zdrowe, że lekkostrawne i w ogóle... ale nie dam rady. Nie mam pieska, którego mogłabym nim uraczyć, ale nie lubię też wyrzucać jedzenia. Dlatego zawsze wyławiam mięso po ugotowaniu tzw. smaku na zupę, studzę i oddzielam od kości, a następnie mrożę. Potem zawsze można wykorzystać je na krokiety, pierogi, do pasztetu lub ... na sałatkę :) Dziś przykład sałatki jaką skarmiłam ostatnio mojego faceta, przyznam, że połączenie przypadło do gustu także mi :)


Skład:

mięso pozostałe z zupy
5 jajek
5 plastrów ananasa
puszka kukurydzy
2-3 łyżki majonezu
przyprawa do kurczaka ewentualnie do gyrosa
1 łyżka oleju
pieprz, sól

Przygotowanie:

Mięso kroimy na drobne kawałki, posypujemy przyprawą do kurczaka oraz ewentualnie solą i obsmażamy chwilę na oleju. Ananasa i jajka kroimy w grubą kostkę, dosypujemy osączoną kukurydzę, posypujemy obficie pieprzem i dodajemy majonez. Ot i cała filozofia ! Sałatka dobrze smakuje solo jak i jako dodatek do kanapek, a my żyjemy w poczuciu, że jesteśmy oszczędni, gospodarni i nic się u nas nie marnuje :D

Kaczka

wtorek, 16 października 2012

Tarta z jabłkami

Wymyślałam, cudowałam i kombinowałam przez kilka dni co by tu zrobić z jabłek. Mój facet + jabłka = coś słodkiego na deser. Tylko co ? Myślałam o francuskich ciasteczkach... za szybko by się zjadły, strudlu francuskim - przekombinowany, klasyczna szarlotka - za mało jabłek :D Stanęło więc na tarcie. Pomysł okazał się być udany bo znikła w ekspresowym tempie, a mama mojego lubego pytała się gdzie ją kupowałam ( bo oczywiście dostała na wynos ). Sama zjadłam 1/3 i nadal mi mało...

Skład:

Na ciasto:
1 szklanka mąki pszennej
szczypta proszku do pieczenia
3 płaskie łyżki cukru pudru
2 żółtka
1 łyżka śmietany
1/3 kostki masła

Na nadzienie:
5 jabłek
4 - 5 łyżek cukru
1 łyżka cukru waniliowego
1/3 szklanki wody
sok z połówki cytryny
pół opakowania galaretki np. brzoskwiniowej

Przygotowanie:

Mąkę, proszek i cukier mieszamy na stolnicy, robimy wgłębienie i dodajemy żółtka, śmietanę i masło. Całość siekamy, aż uzyskamy jednolity proszek i szybko zagniatamy. Chłodzimy ok. 2 - 3 godzin.
Jabłka myjemy, obieramy i wydrążamy gniazda nasienne. Kroimy w grubą kostkę.
Wodę mieszamy z sokiem z cytryny i doprowadzamy do wrzenia. Na wrzątek wrzucamy jabłka, dodajemy cukier i cukier waniliowy. Całość dusimy, aż woda odparuje, a jabłka częściowo się rozduszą ( ja lubię jak część z nich pozostaje w postaci kostki ). Pod koniec duszenia ( które nie zajęło mi więcej niż 15 minut na bardzo powolnym ogniu ) dodajemy połowę galaretki, dokładnie mieszamy i zdejmujemy z gazu.
Ciasto wałkujemy między dwoma foliami lub dwoma papierami do pieczenia i wykładamy nim formę do tarty uprzednio posmarowaną masłem i obsypaną bułką ( ja swoją musiałam wyłożyć papierem do pieczenia ponieważ mam szatański, gazowy piekarnik, który generalnie do ciast się nie nadaje, ale jakoś mi się udaje go okiełznać ).
Ciasto podpiekamy ok. 10 minut w temp. 180 stopni C, a następnie wykładamy na nie jeszcze gorące jabłka. Jeśli macie w miarę sprawny, nie starożytny piekarnik to wystarczy piec ciasto jeszcze ok. 20 - 25 minut w temp. 180 stopni C.
Ciężko pohamować się przed spróbowaniem ciepłej tarty, ale zaręczam, że równie dobrze smakuje na zimno :)



Kaczka

poniedziałek, 15 października 2012

Burrito z węgierską nutą

W mojej studenckiej kuchni, weekend jest czasem wyżerki, szczególnie gdy spędzam go z moim facetem. Wyznaję zasadzę " przez żołądek do serca", która najwidoczniej całkiem dobrze się sprawdza, skoro ci niektórzy do tej pory wspominają moje wypieki :)
Mój Misiek został w ten weekend napasiony do granic możliwości, dostał jeszcze wałówkę do domu, żeby " teściowa " wiedziała, że w kwestiach kulinarnych ze mną nie wygra :P To oczywiście taki zgryźliwy żarcik, bo wygląda na poczciwą kobietę, a olbrzymi ilość jedzenia wytworzona w minionych dniach wynika po prostu z zaspokojenia mojej dzikiej żądzy gotowania. Nadal zastanawiam się, czemu nie wylądowałam w gastronomiku, a na studiach...
Burrito robię przeważnie w pikantnej wersji z mielonym mięsem, czerwoną fasolą, sosem pomidorowym i innymi śmieciami. Tym razem jednak chciałam coś nieco łagodniejszego, mniej tłustego, a dodatkowo wpasowującego się w kulinarny gust mojego mężczyzny. Ponieważ lubi pieczarki, to wymyśliłam, że zrobię coś na kształt sosu węgierskiego do mojego burrito. Całość okazała się być naprawdę smaczna i sycąca, a sos mam zamiar w przyszłości wykorzystywać również do innych dań bo połączenie smakowe odpowiada zarówno mi jak i Miśkowi.

Skład:

2 średnie piersi z kurczaka ok. 60 dag
2 czerwone papryki
1 zielona papryka
1 ostra papryczka pepperoni
ok. 12-15 pieczarek ( 30 dag )
puszka pomidorów
2 łyżki koncentratu pomidorowego
olej do smażenia
1 łyżeczka masła
1 duża cebula
3-4 ząbki czosnku
przyprawa do gyrosa lub kebabu lub kurczaka, generalnie to czym lubicie doprawiać pierś za wyjątkiem curry
sól, pieprz, bazylia, oregano
5 gotowych placków ( ja użyłam pełnoziarnistych ), jeśli umiecie to zróbcie sami, ja niestety nie znalazłam jeszcze satysfakcjonującego przepisu
odrobina startego, żółtego sera

Przygotowanie:

Do całego dzieła warto użyć 2 patelni. Jednej dużej, na której wymieszacie cały sos i jednej mniejszej na której obsmażycie wstępnie poszczególne składniki.
Pierś najlepiej przygotować sobie w wieczór poprzedzający chęć jej podania, ale można również na 2-3 godziny wcześniej, aby zdążyła przejść smakiem. Kroimy ją w nieduże paseczki, doprawiamy solą, pieprzem, ziołami i przyprawą do gyrosa/kebabu/kurczaka według uznania.
Na mniejszej patelni rozgrzewamy olej i delikatnie smażymy pierś z każdej strony dosłownie 3-4 minuty. Przerzucamy na większą patelnie, starając się, aby olej, na którym ją podsmażaliśmy pozostał na patelni. Na pozostałym oleju podsmażamy pokrojoną w kostkę cebulkę i całość dodajemy do kurczaka. Rozpuszczamy na patelni łyżeczkę masła i wrzucamy pokrojone w plasterki pieczarki ( one kochają masło jak Zając ). Dusimy aż zmiękną i puszczą wodę. Przekładamy na większą patelnie starając się aby woda z nich wysmażona została na patelni ( na jej bazie możemy przygotować świetny sos pieczarkowy i nic się nie zmarnuje ). Do kurczaka, cebuli i pieczarek dodajemy surową paprykę pokrojoną w spore kwadraty oraz papryczkę pepperoni posiekaną jak najdrobniej. Całość dusimy na bardzo wolnym ogniu. Gdy papryka zmięknie dodajemy czosnek przeciśnięty przez praskę, pomidory z puszki i koncentrat. W razie potrzeby solimy i pieprzymy do smaku. Dusimy jeszcze ok. 5 - 8 minut, aż składniki się połączą.
Na każdy placek do tortilli nakładamy sporą porcję ciepłego sosu, sypiemy po wierzchu serem i zawijamy. Układamy na blasze do pieczenia i wkładamy do nagrzanego piekarnika na 2-3 minuty. Tak aby placek się zagrzał, a ser stopił.
Najlepiej smakuj na gorąco z kieliszeczkiem czegoś mocniejszego, idealna obiado-kolacja :)

Kaczka

piątek, 12 października 2012

Placki ryżowe z szynką parmeńską

Ralpheek z bloga Old White Table nie tylko pokazał mi ten przepis, to jeszcze powiedział "do koniecznego wypróbowania", a że ja grzeczna dziewczynka jestem to tak też zrobiłam. Jeśli wygrzebiecie ten przepis na jego blogu przeczytacie jego historię dwóch podejść do tego tematu. Ja również będę musiała zrobić drugie podejście, ale z troszkę innego powodu. Mianowicie miałam problem z utrzymaniem placka w jednym kawałku. Ryż się nie skleił i placki mi się rozpadały i w ogóle wesoło było na patelni. Jakoś dałam radę. Nie wyszły może takie ładne i apetyczne jak u kolegi, ale chyba na smaku nic nie straciły. Mam nadzieję, że następnym razem będą bezbłędne.

Do zdjęcia wybrałam 3 w miarę reprezentatywne placuszki.


Skład:

200 g ryżu basmati 
łyżka nasion kolendry
mała marchewka
dwie dymki
dwa jajka (osobno żółtka i białka)kilka plasterków (50g) szynki pameńskiej
sól i pieprz








Wykonanie:
Zaczynamy od ugotowania ryżu. Kolendrę miażdżymy, marchewkę ścieramy na tarce, dymki kroimy w plasterki, a szyneczkę w kosteczkę. Ostudzony ryż mieszamy z szynką, kolendrą, marchewką, cebulą i żółtkami. Solimy i pieprzymy. Białka ubijamy i łączymy z naszą ryżową masą. Smażymy na złoty kolor.

czwartek, 11 października 2012

Szybka surówka z ogórków kiszonych i pora

To jedna z tych surówek, które można przygotować w sytuacji awaryjnej. Składniki raczej każdy zawsze ma w domu. Świetnie pasuje do klasycznego schabowego i ziemniaczków, przełamuje smak, a zawsze przyjemniej wtrąbić nawet mało elegancką suróweczkę niż zwykłego kiszeniaka. Zdjęcie udało mi się cyknąć w ostatniej chwili, gdy domowe sępy wisiały z widelcami nad resztkami owej zacnej przystawki.

Skład:

1 mały por
5-6 ogórków kiszonych
2-3 łyżki oleju
2-3 łyżeczki cukru
duuuużo pieprzu

Przygotowanie:

Pora myjemy i kroimy w talarki ( jeśli jest bardzo szeroki to możemy przeciąć wzdłuż na pół ). Do surówki nadaje się zarówno biała jak i zielona część. Ogórki kroimy w plasterki. Posypujemy obficie pieprzem, dodajemy cukier i polewamy olejem. Ostawiamy na ok. pół godzinki. Tak - to wszystko :) Surówka nie wygląda szałowo, ale smakiem bije wiele innych.

Dobra rada:

Jeśli Wasz żołądek słabo znosi surowego pora to polecam uprzednio go sparzyć. Posiekanego wrzucić na durszlak i przelać wrzątkiem. Dzięki temu nie tylko zmięknie, ale odparują z niego również drażniące substancje.

Kaczka

środa, 10 października 2012

Domowa zupa pomidorowa - po studencku :)

Studia to taki ciekawy etap w życiu człowieka, kiedy nagle zaczyna Ci smakować nawet znienawidzona wątróbka. Wiem co mówię, gdyż sama przez 5 lat ewoluowałam w zadziwiający sposób.
Jako młode dziewczę nienawidziłam zup, zupa to nie obiad. Obiad to pieczone udo z kurczaka ! No i potem spaghetti... Reszta potraw miała w moim życiu naprawdę niewielkie znaczenie. Gdyby ktoś kiedyś powiedział mi, że zatęsknię za domową kuchnią to bym go wyśmiała. Owszem, zawsze raczej wolałam stołować się w domu niż na mieście, jednak na 1, a już w szczególności na 2 roku studiów w naszej studenckiej kuchni królowało spaghetti, pizza, tosty i generalnie sosy wszelkiej maści do ryżu. Z upływem czasu coraz bardziej chciało mi się czegoś innego. Tym czymś okazała się zupa !
Już chyba o tym wspominałam, ale ja nie potrafię ugotować małych ilości jedzenia, szczególnie jeśli o zupie mowa. Gotuję od razu dla całej armii, mam nadzieje, że to nie zwiastun tego, że będę miała armię dzieci... zresztą mniejsza z tym.
Od kiedy rok temu przywiozłam sobie garnek, w którym mieści się kawałek chabaninki ( po swojskiemu to mięsko ) i pęczek włoszczyzny w moim menu zaczęły królować zupy. Jedne lubię bardziej, inne mniej, ale niekwestionowaną faworytką pozostaje pomidorówka. Właśnie napasłam brzuszek cieplutką miseczką, więc z błogim uśmiechem na twarzy mogę Wam powiedzieć jak ją gotuję. Dla mnie smakowo jest idealna, ale oczywiście wszelkie wariacje na jej temat są możliwe. Pamiętajcie, najważniejsze żeby to Wam smakowało !!!

Skład:

  • kawałek mięsa drobiowego bądź wołowego, ja zupę z reguły gotuję na porcji rosołowej z kurczaka dostępnej w większości sklepów mięsnych całość waży góra 0,5 kg
  • pęczek włoszczyzny czyli: 3-4 marchewki, 2 pietruszki, kawałek selera, kawałek pora, dla smakoszy również nieco natki z pietruszki - ja nie lubię więc nie dodaję
  • 1 mała cebulka
  • 3 ząbki czosnku
  • 6-7 ziarenek pieprzu
  • 2-3 ziarenka ziela angielskiego
  • 2-3 listki laurowe
  • 1-2 kostki rosołowe ( można z nich zrezygnować na rzecz zwykłej soli ponieważ zawierają glutaminian sodu - nie koniecznie zdrowy )
  • sól i pieprz do smaku
  • domowy sok pomidorowy bądź koncentrat pomidorowy w słoiczku np. Madero z Biedronki - ja robię miks
  • 1-2 łyżeczki suszonej bazylii
  • 3 czubate łyżki śmietany - 12 % lub 18 %
  • 1 płaska łyżka mąki pszennej
Przygotowanie:

Posiadam garnek ok. 3 litrowy więc nalewam wody mniej więcej do 3/4 wysokości. Gdy woda będzie dobrze ciepła ( nie wrzątek, ale taka już parująca ) wtedy wkładam umyte i oczyszczone mięso. Dlaczego tak ? Smak mięsa i tak jest bardzo dobrze wyczuwalny, a zupa nie jest później tak tłusta i ciężka. Poza tym jest znacznie mniej szumowin. Ale to kwestia sporna, zróbcie tak jak lubicie. Oczywiście wywar dokładnie szumujemy, czyli zbieramy z wierzchu brzydką szarą piankę. Gdy stanie się klarowny dodajemy obrane i umyte warzywa oraz opieczoną cebulkę. Można ją nadziać na widelec i opiec nad palnikiem bądź po prostu położyć na najmniejszym i tylko delikatnie przekręcać. Dodajemy również pieprz w ziarnach, ziele angielskie, liście laurowe i czosnek. Ja na początek dodaję łyżkę soli i nico pieprzu mielonego.
Gotujemy wszystko razem na bardzo wolnym, aby całość tylko lekko bulgotała. Gdy warzywa będą miękkie proponuję je wyłowić, mięso również wyławiam. Nie lubię gotowanego więc obieram i zamrażam, na przyszłość do krokietów jak znalazł. Jeśli tak jak ja macie fobię pływającego pieprzu to wywar można przecedzić :)
Do ciepłego wywaru dodajemy kostkę rosołową i doprawiamy do smaku według uznania. Następnie wlewamy sok pomidorowy i dodajemy 2-3 łyżeczki koncentratu. Jeśli nie macie soku pomidorowego to wystarczy koncentrat. Następnie dosypujemy bazylię. Odlewamy ok. pół kubka zupy, dodajemy śmietanę i mąkę. Mieszamy dokładnie najlepiej małą trzepaczką, mątewką czy jak to nazywacie. Dokładnie rozmieszane dodajemy do zupy i chwilę jeszcze trzymamy na kuchni, gdy zauważymy, że zupa ma ochotę się już zagotować to wyłączamy :)

Podajemy z ryżem lub makaronem. 

Choć początki bywają trudne to z czasem sami odkryjecie jak dojść do perfekcji :)

Kaczka

poniedziałek, 8 października 2012

Kurczak z ananasem

Chyba można by powiedzieć, że jest to kurczak po hawajsku, ale że na Hawajach nigdy nie byłam to ryzykować nie będę. Z ananasem (szczególnie z puszki) mam ten problem, że nie w każdym wydaniu go lubię, ale akurat z mięskiem bardzo. Na pizzy też zeżrę, chyba nie ma rzeczy, której na pizzy nie da się zjeść, bo zawsze można zalać sosami i nie czuć smaku :D. Wracając do mojego obiadu to pierwszy raz zrobiłam go zupełnie spontanicznie. Tak nam zasmakowało, że robię go całkiem często.

Składniki:
ok. 500 g piersi z kurczaka
puszka ananasa
2 łyżki oleju
3 łyżki śmietany
1 marchewka
1 cebula
2 łyżeczki curry
1 łyżeczka słodkiej papryki
pół łyżeczki ostrej papryki
sół, pieprz



Przygotowanie:
Kurczaka kroimy w kawałeczki. Z ok 1/4 szklanki soku z ananasa i przypraw przygotowujemy marynatę. Zamarynowane mięso wstawiamy do lodówki na ok. 30 min. Marchewkę kroimy w słupki, cebulę w piórka, a ananasa w taką niby-kostkę. Kurczaka smażymy, dodajemy cebulę, ananasa i marchewkę. Zalewamy resztą sosem z ananasa. Dusimy (pilnując, żeby się nie spaliło), aż marchewka będzie miękka. Do śmietany dodajemy trochę gorącego sosu z patelni, mieszamy i wlewamy do potrawy. Jak ktoś chce mniej sosu (albo mniej słodkiego) można dać mniej soku z ananasów, ale ja lubię tak! Podajemy z ryżem.


Zając

czwartek, 4 października 2012

Kanapka z sadzonym jajkiem

Jako, że rok akademicki już się zaczął przybyło mi trochę obowiązków. Grafik jeszcze nie do końca jest poukładany więc niektóre dni wyglądają dość chaotycznie. Wczoraj miałam wolną chwilkę między uczelnią a pracą i wpadałam do domu "coś" zjeść. No właśnie, tylko co?! Obiadu nie ma, tradycyjna kanapka do mnie nie przemawia, czasu na gotowanie też w tym momencie brak. W tej dramatycznej chwili otwieram lodówkę i co widzę? Jajka! Tak, nasze kochane jajka zawsze nas ratują w trudnych sytuacjach. W naszej wspólnej lodówce nigdy jajek nie brakowało i teraz w mojej prywatnej też dbam o zapas wiejskich jaj od szczęśliwych kurek swobodnie biegających po podwórku babci. A co do jajek? Szynka i  masełko! Równie dobrze mogłabym zrobić jajecznicę, ale zachciało mi się jajka sadzonego. Ot co wyszło.

Składniki:
2 kromki pieczywa razowego
2 łyżki masła
2 plasterki szynki
2 jaja
sól, pieprz



Działamy:
Masło rozpuszczamy na patelni, kładziemy szynkę i smażymy z obu stron aż się przyrumieni. Ja w tym momencie odsunęłam ją na bok patelni, ale jeśli ktoś się boi, że mu się spali, można przełożyć je na chleb.
Jajka ostrożnie wbijamy na patelnię, solimy i pieprzymy. Smażymy na wolnym ogniu tak, żeby białko było ścięte a żółtko płynne. Jeśli wcześniej tego nie zrobiliśmy przekładamy szynkę na kromki, a na to kładziemy jajko. Jedząc uważamy, żeby się nie zalać wypływającym żółtkiem :) Mnie się jakoś udało!


środa, 3 października 2012

Placek z jabłkami a'la omlet

Jak już Zając wielokrotnie wspominał - jesteśmy leniwe ! Nigdy nie ukrywam, że nie lubię się przemęczać. Gotowanie co prawda nie jest dla mnie męczarnią ponieważ to lubię, jednak gdy nie mam weny to musi być prosto, łatwo i szybko. Tak właśnie było ostatnio. Mojej rodzicielce o 21.00 zachciało się placków z jabłkami. Tak, jedzenie w późnych godzinach wieczornych to jedna z niewielu rzeczy jakie odziedziczyłam po mamusi. Tatuś kolacji nie jada od kiedy tylko pamiętam, mamusia za to o 22.00 potrafi wchłonąć dwa jaja na "miętko", dwie kromki chleba i michę pomidorów ze śmietaną. Całe szczęście, że wybitnie od tego nie tyje, w przeciwieństwie do mnie :D W każdym razie, wracając do placków, ja nie miałam już sił na użeranie się z plackami. Zresztą nie umiem usmażyć 5 sztuk tylko od razu walę kopiec jak dla wojska. Pomyślałam więc, że może spróbuję usmażyć jeden duży placek :D Tak żeby wilk był syty i owca cała. No i się udało - zeżarłyśmy na pół, w końcu mi też od życia coś się należy :)

Skład:

3/4 szklanki mleka
1/4 szklanki wody najlepiej gazowanej
1 jajko
5-6 czubatych łyżek mąki
1 duże jabłko lub 2 małe
1 duża łyżka masła
2 łyżki cukru + trochę cukru do posypania ( może być w pudrze )


Przygotowanie:

Jabłka obieramy ze skórki, dzielimy na ćwiartki, wydrążamy gniazda nasienne i kroimy w plasterki. Na patelni rozpuszczamy masło i układamy plasterki jabłka ( można tak jak na zdjęciu wyżej). Smażymy na niewielkim ogniu. W międzyczasie dorabiamy ciasto podobne do tego na naleśniki. Mleko dokładnie mieszamy z jajkiem i wodą, następnie dodajemy stopniowo mąkę i łączymy w jednolitą masę.
Jabłka posypujemy 2 łyżkami cukru, a następnie zalewamy przygotowaną masą. Aby góra szybciej się ścięła możemy przykryć pokrywką. Smażymy placek co jakiś czas sprawdzając jak wygląda jego spód. Gdy będzie już złocisty delikatnie składamy go na pół i jeszcze chwilę smażymy, aby środek dobrze się połączył.
Placek wykładamy na talerz i posypujemy cukrem dla dekoracji.
Gotowe !
Porcja wychodzi dość duża, więc warto z kimś się podzielić :)


Kaczka

wtorek, 2 października 2012

Surówka z mini kapustek


To takie moje małe odkrycie ostatnich dni. Będąc z mamą na zakupach na rynku, targu, bazarku czy jak to tam się u Was zwie, na jednym stoisku odkryłam miniaturowe kapustki. Nim przejdę do surówki mam pytanie: Co wy sądzicie o takich miejscach? Ja uważam, że w dzisiejszych czasach są bardzo niedoceniane. Szczególnie w dużych miastach. W Warszawie, na nowszych osiedlach bazarów albo nie ma albo są umierające. Niedawno przeprowadziłam się do starszej dzielnicy i blisko mam aż dwa ryneczki. Oczywiście niektóre produkty kupuję w marketach (Biedronka ♥), bo są po prostu dużo tańsze, ale większość warzyw, pieczywo, mięsa i wędliny zdecydowanie wolę kupić na bazarku. Sprzedawcy są uprzejmi, rozmowni, doradzają i w ogóle to wszystko ma jakiś taki ludzki charakter. Markety są po prostu bezduszne.

Takie kapustki spotkałam po raz pierwszy. Od razu podbiegłam do pana, który je sprzedawał  i dowiedziałam się że kilogram tego cuda kosztuje 4 zł. Kilogram to całkiem sporo, ponieważ takie mini kapustki są bardzo lekkie. Pewnie można by zrobić z nich coś ciekawszego, ale u mnie wszystkie skończyły jako prosta surówka.





Składniki:
 1/2 kg różnych rodzajów kapustek
(u mnie czerwona, włoska i biała)
1 czerwona cebula
sól
4 łyżki oliwy
łyżeczka suszonego tymianku
pół łyżeczki majeranku



Przygotowanie:
Kapustę obieramy z zewnętrznych liści i szatkujemy. Małe kapustki są bardziej miękkie niż tradycyjna duża głowa, więc są lepsze do jedzenia na surowo. Drobno kroimy cebulę, dorzucamy i całość soli. Z oleju i ziół przygotowujemy sos, polewamy surówkę i podajmy do obiadu.


Zając

poniedziałek, 1 października 2012

Krem czekoladowo-orzechowy

Coś przy weekendach się z Kaczką opierdzielamy. Chociaż może to lepiej, że chociaż tych 2 dni w tygodniu nie spędzamy przy komputerach płodząc posty, a zajmujemy się pożyteczniejszymi rzeczami. Krem ten robiłam kilka dni temu i jeszcze wszystkiego nie opierdzieliliśmy. Jak Kaczka ruszy dupsko to może nawet jeszcze zdąży resztki ze słoiczka wylizać. Jak przyniesie do tego rogalika to może nawet coś więcej się znajdzie. W tym miejscu chciałam jeszcze powiedzieć, że kocham rogaliki francuskie z czekoladą i najlepsze jakie jadłam są z piekarni Somar w Rawie Mazowieckiej. Wracając do kremu: przepis pożyczony STĄD i podam takie proporcje jak w oryginale. Powiem od razu też, że mnie nie wyszedł taki fenomenalny jak na zdjęciach. Niestety trochę rzadszy - zsiadł się dopiero po wstawieniu na kilka godzin do lodówki. poza tym użyłam miodu i dałam go troszkę mniej, a mimo to krem wyszedł trochę za słodki jak dla mnie.

Składniki na ok. 280 ml:
80 g orzechów laskowych (ok. 2/3 szklanki)
3/4 szklanki mleka skondensowanego słodzonego
90 g gorzkiej czekolady
3 łyżki golden syropu, miodu lub syropu z agawy


Działamy:
Orzechy łuskamy i obieramy z brązowych skórek. Można je podpiec w piekarniku lub podprażyć na patelni (ja wybrałam własnie tą opcję) - wtedy łatwiej się je obiera. W skórkach będą gorzkie. Następnie je miksujemy na płynną masę (mnie się to nie do końca udało). Ja je męczyłam ponad 20 min a nadal było to raczej masło orzechowe niż płyn i poddałam się. Do garneczka wrzucamy czekoladę, mleko i syrop lub miód. Podgrzewamy aż składniki nam się połączą i jeszcze ciepły płyn wlewamy do orzechów. Miksujemy dalej przez ok. 5 min i przelewamy do słoiczków. 
Ja zrobiłam od razu z podwójnej porcji.



Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...