czwartek, 31 stycznia 2013

Tagiatelle z kurczakiem i sosem szpinakowo - serowym

Przyznaję otwarcie, że jestem zwolenniczką cienkich makaronów. Gruba klucha to trochę nie moja bajka. Postanowiłam jednak ostatnio kupić tagiatelle bo wydawało mi się najlepszym rozwiązaniem do tego typu sosu. Hmmm.... było OK, jednak kolejnego dnia i tak skonsumowałam je z makaronem do spaghetti. Mój Misiek jednak nie marudził i zajadał się obiadkiem, aż miło było patrzeć. Śmiałam się z niego, że jak poje sobie szpinaku to zacznie wyglądać jak Popeye :D Nie było jednak tak źle :P


Skład:

1 pierś z kurczaka
1 opakowanie mrożonego szpinaku ( ja miałam brykiet )
1 paczka sera typu feta
1 duży kubełek śmietany 12 % lub 18 %
1 spora cebula
3-4 ząbki czosnku
sól, pieprz, cukier, odrobina przyprawy do kurczaka i opcjonalnie lubczyk
wasz ulubiony makaron - świderki, rurki, spaghetti lub właśnie wstążki, czyli z włoskiego tagiatelle
olej do smażenia i do makaronu ( aby się nie sklejał )

Przygotowanie:

Pierś kroimy w drobne kawałki, doprawiamy solą ( lub vegetą ) pieprzem i odrobiną przyprawy do kurczaka. Odstawiamy na chwilę aby przeszła smakiem.
Cebulę kroimy w drobną kostkę, szklimy na oleju i dodajemy pierś z kurczaka. Gdy będzie już dobrze podsmażona, dorzucamy zamrożony szpinak i dusimy razem ok. 10 - 15 minut. Następnie dodajemy drobno posiekaną fetę oraz śmietanę. Dusimy, aż składniki się połączą doprawiając do smaku solą, mielonym pieprzem, odrobiną cukru oraz lubczykiem. Przeciskamy również czosnek przez praskę i dusimy razem jeszcze ok. 5 minut, aby smaki dobrze się połączyły.
Ugotowany makaron układamy na talerzu i polewamy gotowym sosem.
Danie jest bardzo sycące, a sosu wychodzi porcja na co najmniej 5 osobową rodzinę :)

Kaczka

piątek, 25 stycznia 2013

Jajka zapiekane w pomidorze - weekendowe śniadanie

Każde dziecko wie, że śniadanie to najważniejszy posiłek dnia. Powinno pobudzać, dawać dużo energii i może być nawet mocno kaloryczne i ciężkostrawne, bo mamy cały dzień na trawienie. Teoria teorią, a w praktyce niestety najczęściej jadamy ten posiłek w pośpiechu, byle jak lub wcale. Ja uwielbiam celebrować leniwe śniadania. Studia oczywiście dają sporo możliwości na takie śniadaniowanie, bo przecież nie zawsze zajęcia zaczynają się od nieludzkiej godziny 8 (a nawet jak się zaczynają, to przecież wykłady nie są obowiązkowe :D ). Często z Kaczką z tej możliwości korzystałyśmy. Niestety te piękne czasy minęły. Ostatnio sporo pracuję i leniwe śniadania mogę jadać tylko w weekendy!

Skład:
4 duże pomidory
2 plasterki sera
2 plasterki szynki
4 jajka
szczypiorek
sól, pieprz, bazylia

Wykonanie:
Pomidorom ścinamy "czapeczki" i wydrążamy je w środku. Do środka wrzucamy po pół plasterka szynki i pół sera, posypujemy bazylią. Na wierzch delikatnie wbijamy jajka. Solimy, pieprzymy i posypujemy szczypiorkiem. Pieczemy 15-20 min. w 180 C.

Ja na wszelki wypadek, pomidory posadziłam w formie do muffinów. Jeśli ktoś czuje się na siłach donieść blachę z pomidorami do piekarnika bez wywalenia to oczywiście można je piec bezpośrednio na blaszce lub w naczyniu. Ja należę do tych "zdolnych", którzy zawsze coś rozleją, potłuką lub upuszczą, więc wolę się ubezpieczać foremką :)

Zając

czwartek, 24 stycznia 2013

Sałatka z makaronem ryżowym i paluszkami surimi

Jak już pewnie zdążyliście zauważyć, Kaczkę i Zająca ogarnął przedsesyjny szał. Przyznam, że sama sesja to pikuś - chociaż się wyspać można, ale tydzień przed jest koszmar. Zaliczenie na zaliczeniu i zaliczeniem jedzie :/ Dochodzę do wniosku, że jestem już za stara na naukę, choć wiem, że wiele osób chętnie by się z nami zamieniło dlatego kończę marudzenie i wrzucam przepis na sałatkę. Obiecuję, że jak ten najgorszy czas trochę się przewali to bardziej zatroszczymy się o Was :)
Z góry przepraszam za zdjęcia, ale sałatka zjadła się tak ekspresowo, że do zdjęcia uchowała się jedynie resztka.



Skład:

1 opakowanie makaronu chińskiego zwanego inaczej ryżowym, który tak naprawdę robiony jest z fasoli mung :D - najlepiej nitki
1 opakowanie paluszków krabowych surimi
1 puszka kukurydzy
1 duży ogórek szklarniowy
4-5 łyżek majonezu
sól, pieprz

Przygotowanie:

Makaron przygotowujemy wg. przepisu na opakowaniu. Czyli zalewamy wrzątkiem i odstawiamy, pod przykryciem na kilka minut. Następnie odcedzamy, siekamy nożem na drobniejsze kawałki i odstawiamy do ostygnięcia. Paluszki surimi kroimy w plastry, ogórka w kostkę, a kukurydzę odcedzamy z zalewy. Całość dodajemy do makaronu. Delikatnie solimy, pieprzymy i łączymy z majonezem.

Sałatka musi odstać kilka godzin, a najlepiej smakuje na drugi dzień.

Choć początkowo do mnie nie przemawiała, to teraz polecam :)

Kaczka

poniedziałek, 21 stycznia 2013

Najlepszy sernik na zimno

W weekend odwiedziła mnie Kaczka z towarzystwem (a przynajmniej częścią), więc trzeba było ich czymś ugościć. Od pewnego czasu "chodził" za mną sernik na zimno, więc nie mogłam się oprzeć i w piątek wieczorem dzielnie mieszałam galaretki, żeby na sobotę ciasto było gotowe. Jak bym mogła to chyba sama bym wciągnęła całą tortownicę, chociaż pewnie trochę by to potrwało. Na szczęście inni przyszli mi z pomocą i zjadłam tylko kilka kawałków :D Sernik miał być tęczowy, ale wyszło jak zawsze...

Skład (na tortownicę 28 cm):
2 galaretki w jednym kolorze, u mnie: czerwone
4 galaretki w różnych kolorach, u mnie: pomarańczowa, żółta, zielona, niebieska
4 serki homogenizowane waniliowe (po 180 g)
brzoskwinie w puszcze
biszkopty (opcjonalnie)


Wykonanie:
Tortownicę wykładamy biszkoptami. Galaretki kolejno rozpuszczamy w szklance wrzątku, studzimy, mieszamy z serkiem i wykładamy na biszkopty lub po prostu na tortownicę. Po wylaniu każdej warstwy, tortownicę wstawiamy do lodówki na kilka minut. Gdy masa stężeje wykładamy kolejną kolorową warstwę. Na wierzchu układamy pokrojone brzoskwinie i wylewamy dwie galaretki. Całość wstawiamy do lodówki do stężenia.

Zając

środa, 16 stycznia 2013

Spaghetti z tuńczykiem - szybko, prosto i bardzo smacznie :)

Nie wiem dlaczego sesja musi przebiegać w takich terminach, w których człowiekowi nie chce się żyć. Zimowa po świętach, a przed przesileniem wiosennym - człowiek zmęczony, mający we wspomnieniach błogie lenistwo, a przed sobą wypadanie włosów, generalnie leżałby i się obżerał. Przyznam się szczerze, że sama wczoraj wciągnęłam nosem o 22.30 paczkę Krakusków kokosowych i nie miałam nawet krztyny wyrzutów sumienia. Popiłam mega słodką herbatą z cytryną ( słodka od miodziku ) i czułam się przez moment szczęśliwa :)
Sesja letnie przebiega natomiast w takim czasie, że człowiek cieszy się słoneczkiem, ciepłem i konsumowaniem piwka na świeżym powietrzu. Do tego kiełbaska z grilla i żyć nie umierać. Ehhh życie studenta ma swoje zalety, ale sesja jest zupełnie niepotrzebnym aspektem :D A jeszcze gorszy jest czas przed sesją, bo w sumie w sesji to się chociaż wyspać można - tu zaznaczę, że nigdy nie należałam do grupy gorliwych dziobaków i większość moich egzaminów to totalny freestyle :) Wczoraj nudził Wam na ten temat Zając, a dziś nudzę ja. W najbliższym czasie pewnie temat będzie się przewijał, ale chyba czas na powrót do tematyki stricte konsumpcyjnej.
Spaghetti z tuńczykiem lubię z kilku powodów - jest szybkie, łatwe, smaczne i można je odgrzewać :) Czyli obiad na 2, a nawet 3 dni bywa zrobiony w pół godziny. Z lampką wina tworzy całkiem eleganckie danie, którym raczyłam Moje Kochanie w dniu jego urodzin, nie marudził więc myślę, że i Wam przypadnie do gustu :)

Skład:

2 puszki pomidorów
1 puszka tuńczyka w sosie własnym
oliwki czarne - wedle upodobania
1 duża cebula
2-3 ząbki czosnku
oregano, bazylia - ewentualnie zioła prowansalskie
1-2 łyżeczki cukru
sól, pieprz do smaku
+ makaron do spaghetti oraz mozzarella lub parmezan do posypania dania, olej do smażenia

Przygotowanie:

Cebulę kroimy w drobną kostkę i szklimy na małej ilości oleju. Dodajemy pomidory z puszki wraz z zalewą, cały czas trzymając patelnię na niewielkim ogniu. Gdy pomidory nieco się rozduszą, dodajemy tuńczyka wraz z sosem i przeciśnięty przez praskę czosnek, a także pokrojone w plasterki oliwki. Doprawiamy solą, pieprzem, dodajemy zioła i cukier. Wszystko do smaku. Danie może wydawać się bardzo rzadkie jednak w trakcie smażenia gęstnieje.
Makaron gotujemy wedle upodobań, kto lub al dente ten al dente, a kto lubi mięciutki, a nawet rozgotowany to przygotowuje go w ten sposób. O gustach się nie dyskutuje :). Na gorący makaron wykładamy porcję sosu i posypujemy tartą mozzarellą lub parmezanem.

* Sos po ostygnięciu jest bardzo, bardzo gęsty. Jeśli będziecie go odgrzewać można podlać odrobiną wody, aby nabrał bardziej płynnej konsystencji.

Myślę, że danie może przekonać nawet te osoby, które za tuńczykiem nie przepadają :)

Kaczka

wtorek, 15 stycznia 2013

Placek po węgiersku

Sesja tuż tuż, więc gotujemy, sprzątamy, gramy i robimy wszystko byleby się nie uczyć. My z Kaczką na ten jakże trudny w życiu każdego studenta czas, zawsze szukałyśmy zajęcia alternatywnego, najlepiej jakiejś gierki, tzw. odmóżdżacza. Co semestr to był inny hit. W zasadzie chyba w pamięci najbardziej utkwiły mi dwa: IcyTower i Zuma. Znacie? Chyba nie przesadzę jak powiem, że jesteśmy mistrzami tych gier :D Bicie kolejnych rekordów szybkości klikania zajmowało nam sporo czasu, jednak na naukę też go wystarczało skoro tytuły inżyniera udało nam się zdobyć. Jeśli wolicie nadmiar czasu przeznaczonego na naukę i robienie projektów spędzać w kuchni to placek po węgiersku jest idealny! Trochę zabawy z tym daniem jest.


Skład:
gulasz:
500 g gulaszowej wieprzowiny (np. łopatki)
2 kieliszki białego wina
1 cebula
2 ząbki czosnku
1 łyżeczka mielonej słodkiej papryki
1 łyżeczka soli
2 łyżeczki majeranku
pół łyżeczki pieprzu
liść laurowy
2 papryki (np żółta i czerwona)
1 papryczka chili
250 g pieczarek (opcjonalnie)
2 łyżeczki koncentratu pomidorowego
olej do smażenia

placki ziemniaczane:
1 kg ziemniaków
2 jajka
3-4 łyżki mąki pszennej
olej do smażenia





Wykonanie:
gulasz:
W dużym garnku podsmażamy na oleju drobno pokrojoną cebulę, pod koniec dodajemy rozgnieciony lub pokrojony czosnek i słodką paprykę. Dorzucamy mięso pokrojone w grubą kostkę. Smażymy ok.10 min. Podlewamy kieliszkiem wina i dodajemy przyprawy. Dokładamy pokrojoną paprykę w kostkę i  drobno pokrojone chili (wszelkie ostre papryczki radzę kroić przez rękawiczki bo jak się dotknie twarzy, albo oczu to ... lepiej nie mówić).  Dusimy aż mięso będzie miękkie, podlewając winem. Dodajemy pieczarki i koncentrat pomidorowy. Dusimy 5 min i podajemy z plackiem, ryżem, kaszą, kluskami itp.
placki ziemniaczane:
Obrane ziemniaki ścieramy na drobnych oczkach, jęśli zbiera się nadmiar wody to go odsączamy. Dodajemy jajka, mąkę i na oleju smażymy duże placki.

Zając



środa, 9 stycznia 2013

Domowe sushi, czyli świetny pomysł na wieczór we dwoje

 Z moim Narzeczonym staramy się od czasu do czasu zrobić sobie randkę. Niektórzy uważają, że w stałym związku czy małżeństwie już się nie randkuje, ale ja się z tym nie zgadzam. Trzeba czasem oderwać się od szarej rzeczywistości i zaprezentować swojej drugiej połówce w ciekawszym wydaniu niż podomowy dres. Świetną okazją są wszelkie wyjścia do kina, teatru czy do restauracji. My najczęściej stawiamy na dobre jedzenie, bo obydwoje jesteśmy strasznymi łasuchami. Nie stać nas, by zbyt często jadać w restauracjach, ale od czasu do czasu robimy sobie "święto". Kilka razy na randki wybraliśmy się na sushi. Korzystaliśmy z ofert zakupów grupowych, żeby nie zrujnować naszego budżetu. Uprzedzam, że trzeba zawsze dobrze przyjrzeć się takiej ofercie, bo czasami to lekka (albo nawet mocna) ściema, ale od czasu do czasu trafia się coś atrakcyjnego. Sushi nam obydwojgu bardzo zasmakowało, dlatego nadszedł czas, żeby przyrządzić je w końcu samodzielnie.

Poszliśmy trochę na łatwiznę, bo kupiliśmy gotowy zestaw, który zawierał:
6 liści alg morskich
30 g wasabi w proszku (ja wolę jednak gotową pastę)
400 g ryżu do sushi
100 g młodego imbiru w zalewie
50 g czarnego sezamu
200 ml sosu do ryżu (można go zrobić samemu z octu ryżowego, wody, cukru i soli)

2 komplety pałeczek
mata bambusowa

dodatkowo zużyliśmy:
kilka sztuk paluszków krabowych
200 g wędzonego łososia
pół zielonego ogórka
1 awokado
1 papryczkę chili
sos sojowy
trochę majonezu

Wykonanie:
Ryż kilka razy płuczemy, najlepiej do momentu gdy woda będzie przezroczysta. Następnie zalewamy go wodą i odstawiamy na 30 min. Po tym czasie znów zmieniamy wodę (najlepiej na dobrej jakości, np. mineralną). Wody w stosunku do ryżu ma być 1,2:1. Doprowadzamy wodę z ryżem do wrzenia po czym zmniejszamy ogień i gotujemy ok.15 min (aż woda wyparuje).
Dodajemy sos do ryżu i całość studzimy. Przyznam się iż ja to zrobiłam na oko, dolewając po trochu i próbując ryżu. Dodałam ok 100 ml na 400g ryżu.
Następnie kroimy nasze dodatki na paski i zaczynamy zabawę z zawijaniem.

Maki
Na macie kładziemy liść alg morskich, a na nim rozkładamy równomiernie ryż. Bardzo ułatwia to zamaczanie palców w słonej wodzie. Następnie układamy paski naszych ulubionych dodatków (jak na zdjęciu powyżej) i ciasno zawijamy. Kroimy w krążki ok. 2 centymetrowe.


Uramaki
Do ryżu dodajemy trochę sezamu (na oko). Matę owijamy folią spożywczą, żeby jej nie ubrudzić. Następnie  na macie kładziemy liść alg, rozkładamy ryż i odwracamy całość ryżem do maty. Drugą stronę alg smarujemy majonezem i układamy składniki. Zawijamy i kroimy jak maki.
Nigiri
Najprostsze do zrobienia. Wystarczy ulepić owalne paluchy z ryżu i na wierzchu położyć kawałek łososia, awokado lub co sobie wymarzymy.


Przygotowujemy miseczki z sosem sojowym, a na talerzykach imbir i wasabi.
Z podanych ilości produktów wyszła wyżerka dla 2 osób na 2 dni :). Nawet my nie daliśmy rady pochłonąć wszystkiego w jeden wieczór. Popijaliśmy sobie zieloną herbatą Bancha i sake, które mi nie przypadło do gustu. Niby słabe wino, na początku ma mało intensywny smak, a później zostawia posmak wódy. To tylko moje subiektywne odczucia, ale jednak wolę zwykłe wino, albo swojską czystą.


Zając

wtorek, 8 stycznia 2013

Kaczka pieczona z jabłkami

Mój ostatni weekend obfitował w ciekawe, kulinarne doznania. Mój mężczyzna miał urodziny więc postanowiłam rozpieścić go na maksa. Jedną z potraw była właśnie pieczona kaczka z jabłkami. Przyznam, że trochę się bałam ponieważ piekłam ją pierwszy raz, a moje studenckie, nieco polowe warunki i szalony gazowy piekarnik nie są najlepszym duetem do popisów kulinarnych. Jednak dla chcącego nic trudnego i kaczka wyszła wyśmienita. Zdjęcia niestety robione z flashem nie oddają jej pełnego uroku :(


Skład:

tuszka kaczki ok. 2 kg ( moja miałam sporo ponad 2 kg )
1 opakowanie majeranku
1- 1,5 łyżki soli
pieprz
5 łyżek oleju
3 łyżki octu winnego
1-1,5 łyżki miodu
3 duże jabłka
1-2 łyżki oleju do natłuszczenia formy

Przygotowanie:

Kaczkę myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Obficie nacieramy solą na zewnątrz i od wewnątrz. Z oleju, octu,  połowy opakowaniu majeranku, 1 łyżki soli, miodu, a także dużej ilości pieprzu przygotowujemy marynatę. Dokładnie nacieramy nią kaczkę, również od zewnątrz i od wewnątrz. Zawijamy w folię i pozostawiamy na noc, aby dobrze przeszła przyprawami, a przynajmniej na 2-3 godziny.
Jabłka obieramy i kroimy w dość duże cząstki ( półćwiartki ), mieszamy z 1/4 opakowania majeranku i dokładnie nadziewamy nimi kaczkę i zszywamy bądź spinamy wykałaczkami. Delikatnie nacinamy boki kaczki ( tak żeby lekko przeciąć skórę, aby tłuszcz swobodnie wypływał ). Pozostałą częścią majeranku posypujemy kaczkę i układamy na natłuszczonej blasze piersią do dołu. Wstawiamy do piekarnika i ustawiamy temperaturę na ok. 200 stopni C. Po godzinie przekręcamy kaczkę na plecki i nacinamy skórę na piersi kaczki, a także część między udami a korpusem ( pachwiny ), aby ułatwić wypływanie tłuszczu. Co kilkanaście minut polewamy kaczkę tłuszczem, który wytapia się w trakcie pieczenia.
Gdy skórka będzie już mocno zrumieniona, przykrywamy ptaszka folią aluminiową i pieczemy jeszcze chwilę.
Całkowity czas pieczenia to ok. 2-2,5 godziny w zależności od wagi kaczki. Przyjmijmy, że na każdy kilogram, kaczka musi siedzieć w piecu godzinę. Aby sprawdzić, czy jest już upieczona, należy ukłuć ją nożem bądź ostrym szpikulcem - jeśli sok, który z niej wypływa, nie ma czerwonego zabarwienia to znaczy, że jest już gotowa.
Kaczkę wyjmujemy i układamy na dużym półmisku, zlewamy tłuszcz ( będzie go olbrzymia ilość ) i zbieramy sos, który ustał się na dnie. Jest doskonały do polania mięsa. Oczywiście serwujemy pokrojoną w plastry z upieczonymi jabłkami. Tuszkę "obkrawa" się z mięsa, raczej unikałabym porcjowania.
Świetnie smakuje z pieczonymi ziemniakami i np. surówką z kapusty pekińskiej.
Mięso można podać również z chutneyem z wybranych owoców, bądź konfiturą żurawinową.
Danie wcale nie jest żmudne i trudne - mówi Wam to Kaczka kanibal, która piekła swoją "rodzinę" pierwszy raz :D

Pozdrawiam
Kaczka

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Ananasowiec czyli biszkopt z kremem, ananasami i chrupiącą bezą

To ciasto jest niekwestionowanym hitem w mojej rodzinie od kiedy pierwszy raz je zrobiłam. Pomysł na ciasto zaczerpnęłam z magazynu Delektynka, który kiedyś przychodził do mnie pocztą, ale chyba firma już zrezygnowała z jego wydawania. Oczywiście trochę go zmieniłam pod swój gust i wyobrażenie. Myślę, że przypadnie do gustu każdemu amatorowi ciast z kremem. Nie jest trudne w wykonaniu lecz nieco pracochłonne. Ostrzegam - zjada się błyskawicznie ! :) Warto najpierw przeczytać cały przepis ponieważ wiele rzeczy warto przygotowywać wcześniej np. biszkopt można upiec już dzień przed, a budyń do kremu ugotować przed pieczeniem bezy, aby zdążył ostygnąć.


Skład:

Na biszkopt:
4 jajka
0,5 szklanki mąki pszennej
BISZKOPT
0,5 szklanki mąki ziemniaczanej
3/4 szklanki cukru
1 łyżeczka proszku do pieczenia

Na krem:
2 puszki ananasów
1 budyń śmietankowy
1 łyżka mąki pszennej
2 łyżki cukru
4 żółtka
250 g masła roślinnego

Na bezę:
4 białka ( pozostałe od kremu )
3/4 szklanki cukru
4-6 łyżek wiórków kokosowych
2 okienka ciemnej czekolady do starcia na wierzch

Na poncz:
0,5 szklanki soku z ananasa ( pozostaje z użytego do kremu )
1 cytryna
3-4 łyżki spirytusu
KREM
3 łyżki wody

Przygotowanie:

Biszkopt:
Białka ubijamy mikserem, gdy są już sztywne dodajemy partiami cukier i cały czas ucieramy. Następnie dodajemy żółtka, a gdy składniki się połączą powoli wsypujemy przesianą mąkę pszenną i ziemniaczaną. Na koniec dodajemy proszek do pieczenia i ucieramy przez chwilę, aż zaczną pojawiać się pęcherze. Biszkopt wylewamy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia i wstawiamy do piekarnika nagrzanego do temperatury 180 stopni C na ok. 25 minut. Po upieczeniu odstawiamy aby ostygł.

Krem: 
Ananasy kroimy w drobne cząstki. Szklankę soku z ananasa wlewamy do garnka. W 0,5 szklanki rozpuszczamy budyń + 1 łyżkę mąki pszennej. Pozostały sok pozostawiamy do ponczu. Do garnka z sokiem dosypujemy 2 łyżki cukru i zagotowujemy gdy płyn wrze wlewamy rozmieszany w soku budyń i chwilę gotujemy do uzyskania gęstej konsystencji. Odstawiamy, aby masa wystygła.
BEZA
Ucieramy na puch masło z żółtkami i stopniowo dodajemy wystudzoną masę budyniową. Ucieramy wszystko na gładki, puszysty krem. Na koniec dodajemy odsączone z nadmiaru soku, pokrojone ananasy i wkładamy masę na chwilę do lodówki. Sok odciśnięty z cząstek ananasa również możemy wykorzystać do ponczu.

Poncz:
Sok z ananasa mieszamy z sokiem wyciśniętym z cytryny, spirytusem i wodą. Wychodzi go ok. 1 szklanki. I całością stopniowo nasączamy wystudzony biszkopt.
Beza:
Białka ubijamy na sztywno, a następnie stopniowo dodajemy cukier. Gdy masa będzie porządnie utarta dodajemy wiórki i chwilę mieszamy. Pieczemy ok. 70 minut w temp. 150 stopni C. Chodzi o to, żeby beza się wysuszyła i była chrupiąca i krucha, a nie spalona.


Na wystudzony biszkopt, nasączony ponczem wykładamy krem i równo rozsmarowujemy. Przykrywamy upieczoną i wystudzoną bezą, lekko dociskając. Całość posypujemy tartą czekoladą.

Choć ciasto może się wydawać trudne, to zapewniam, że wcale tak nie jest, a sęk tkwi w dobrym zorganizowaniu poszczególnych etapów.
Ja osobiście zaczynam od ugotowania budyniu, aby zdążył wystygnąć. Następnie piekę biszkopt, wyjmuje razem z papierem i przygotowuję masę na bezę, którą piekę w tej samej blaszce tylko na nowym papierze. Gdy beza się piecze, ucieram krem i nasączam biszkopt. Całość składam do kupy i gotowe :)

Polecam
Kaczka

środa, 2 stycznia 2013

Sałatka z ryżem i tuńczykiem

Jak tam robaczki po Sylwestrze ? My z Zającem w tym roku grzecznie i po Pańsku. O dziwo zero kaca i problemów żołądkowych. Zmietliśmy praktycznie wszystko co było przygotowane na Sylwka, ostały się resztki surówek i szampan :D
Wracamy powoli do normalności i bardziej regularnego blogowania. Jak łatwo się domyśleć sporo przepisów, które pojawią się w najbliższym czasie pochodzi z menu świąteczno-sylwestrowego. Moim największym odkryciem tych świąt okazał się być śledzik pod pierzynką. Wyszedł tak koncertowo, że sama zeżarłam całą salaterkę :D Ale dziś nie o śledziku, a o tuńczyku, a konkretnie o szybkiej sałatce, która choć wygląda nieco mało apetycznie to smakuje świetnie.


Skład:

1 woreczek ugotowanego ryżu ( w solonym wrzątku )
1 puszka kukurydzy
1 średnia cebula, najlepiej czerwona
1 puszka tuńczyka rozdrobnionego w sosie własnym
3-4 łyżki majonezu
pieprz

Przygotowanie:

Do wystudzonego ryżu dodajemy osączoną z zalewy kukurydzę, tuńczyka ( razem z sosem własnym ) oraz drobno pokrojoną cebulę. Całość obficie doprawiamy pieprzem i mieszamy z majonezem.
Sałatka najlepiej smakuje na drugi dzień, ale w razie ataku niespodziewanych gości również sprawdzi się bez zarzutu i zapcha ich głodne paszcze :D


Kaczka
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...